Stoimy we trójkę na tym korytarzu i czujemy, że to
miejsce jest dla nas zbyt ciasne.
-Judyta chodź, porozmawiamy na osobności.- próbuję
zapobiec tej konfrontacji, ale Matysiak już chyba nie da się powstrzymać.
-Zostawiasz mnie na kilka dni przed ślubem i
oznajmiasz, że zamierzasz się bawić w św. Mikołaja, oddając szpik kostny obcemu
dziecku!- chciałem w innych okolicznościach powiedzieć jej o Michalinie, na
pewno nie miał to być szpitalny korytarz. Jednak kiedy Matysiak powiedziała, że
oddałem szpik obcemu dziecku coś się we mnie ruszyło i nie chciałem już z tym
czekać dłużej.
-Judyta, Michalina to moja córka, a Blanka jest moją
byłą dziewczyną…- mogłem dodać, że nadal ją kocham, ale nie chciałem dokładać
Judycie kolejnych rewelacji. Pobladła, nie wyglądając zbyt dobrze. Nie
chciałem, by stresowa sytuacja zaszkodziła jej i naszemu dziecku.
-Chyba nie mówisz tego poważnie?!- a czy to jest
temat do żartów? Nigdy nie lubiłem pytania „Chyba nie mówisz poważnie?” w
sytuacjach, w których nie ma miejsca na żart.
-Nie żartuję Judyta i proszę nie denerwuj się bo
przecież wiesz, że w twoim stanie nie wolno.-niestety na takie upomnienia było
już za późno. Matysiak oparła się o ścianę i wydyszała, że strasznie jej
duszno.
-Pomocy!- krzyknąłem na korytarzu i zaraz obok
pojawiła się pielęgniarka z wózkiem i zawiozła ją na izbę przyjęć, gdzie zajął
się nią jakiś młody lekarz. Matysiak nie chciała poddać się badaniu USG.
Prosiła, by zawołać lekarza prowadzącego jej ciążę. Nic z tego nie rozumiałem.
-To moja wina Michał. Już drugi raz przeze mnie
cierpisz…- słów Blanki też nie zrozumiałem, ale nawet nie dostałem szansy na
reakcję, bo Oktawiak odeszła. Zaraz po niej pojawił się ojciec Judyty wraz z
lekarzem prowadzącym. Dopiero teraz szatynka zezwoliła na badanie, ale ja nie
mogłem w nim uczestniczyć.
-Nie chcę cię teraz widzieć Michał. Tak bardzo mnie
oszukałeś…- te słowa skierowała w moją stronę z wyrzutem, kiedy chciałem wejść
do gabinetu. Pielęgniarka zamknęła mi drzwi przed nosem, pozostawiając w
osłupieniu. Nie miałem tam czego szukać. Do tego jeszcze zadzwoniła do mnie
mama. Rodzice też jeszcze nie wiedzą, że od kilku lat są już dziadkami, ale
wiadomość o oddawaniu szpiku przyjęli z radością. Mama była dumna, że tak
dobrze mnie wychowała. Na koniec poprosiła mnie, bym zaraz po wyjściu ze
szpitala przyjechał do nich, bo ślubny garnitur wisi już w moim pokoju i jest
gotowy. Mówiła z takim wzruszeniem o moim ślubie z Judytą, że miałem ochotę się
rozłączyć, bo już nie mogę tego słuchać. Przez takie właśnie gadanie nauczyłem się
żyć iluzją, że ja i Matysiak możemy być szczęśliwą rodziną. Teraz wiem, że
możemy być rodziną, ale o szczęściu mogę jedynie pomarzyć. Światu będziemy
pewnie pokazywać, że świata nie widzimy poza sobą, ale w głębi serca będę
wiedział, że kocham tylko jedną kobietę. To na widok Blanki mocniej bije mi
serce. Przy Judycie tak naprawdę trzyma mnie tylko i wyłącznie dziecko. Może to
jest ten moment, by skończyć tę farsę, którą nazywamy miłością? Naturalnie
swojemu potomkowi zapewniłbym godziwe warunki życia i robiłbym wszystko, by
zadbać o jak najlepszy kontakt z nim. Może przyszedł ten moment, by wreszcie
pomyśleć trochę egoistycznie? I tak jedna z moich córek będzie wychowywać się w
niepełnej rodzinie, a to znaczy, że nie zawsze trzeba brać ślub, by dziecko mieć
i się nim opiekować? Wiem, że tylko z Blanką mógłbym stworzyć prawdziwy
związek, oparty na miłości, zaufaniu i akceptacji….
~*~
Grunt osunął Ci się pod nogami i czujesz, że tracisz
kontrolę. Kiedy zobaczyłaś Michała z inną kobietą, musiałaś działać szybko.
Zwłaszcza teraz musisz podjąć jakieś radykalne środki, by w obliczu pojawienia
się jego dawnej miłości i dziecka, zatrzymać go przy sobie. Upozorowałaś
niedyspozycję, by zagrać na jego emocjach. Było to całkiem trafne posunięcie,
ale nie przewidziałaś do końca jego następstw. Przecież lekarza prowadzącego
twoją ciążę mogło akurat nie być w szpitalu, a tylko jemu jesteś w stanie
pozwolić na badanie. Dlaczego? Bo tylko on wiem, że do zapłodnienia doszło na
oko trzy tygodnie później. Tylko on wie, że dziecko tak naprawdę nie jest
Michała, a twojego przyjaciela Maćka.
Kiedy już nie mogłaś wytrzymać we Włoszech,
zdecydowałaś się wrócić wcześniej. Kubiak wypełnił kontrakt, a ty miałaś czas,
by poświęcić się szaleństwu imprez. Tylko w Warszawie czułaś się panią swojego
życia. Dla znajomych jesteś gwiazdą i tylko w ich towarzystwie możesz w pełni
zabłysnąć, czując się lepszą i dowartościowaną. Jedna z imprez obfitowała w
dużą ilość wypitego alkoholu. Wpadłaś w ramiona Maćka. Nie miałaś głowy, by
wtedy myśleć o zabezpieczeniu, a i on o to nie zadbał. Kiedy dowiedziałaś się o
ciąży, spanikowałaś. Nie mogłaś tak łatwo zrezygnować ze statusu, jaki
wypracowałaś sobie o boku Michała. On miał teraz wchodzić do polskiej
reprezentacji. Z miną najszczęśliwszej kobiety na świecie, poleciałaś do
Kubiaka. Liczyłaś na jego odpowiedzialność i poczucie obowiązku i to cię nie
zawiodło. Dopiero teraz sprawy zaczynają się wymykać spod kontroli. Pojawiła
się była Michała, a i sam Maciek dowiedział się o tym, że to on jest ojcem. Zagroziłaś
mu, że jeśli piśnie choć słówko, to będziesz wiedziała co z tym zrobić.
-Ty coś dziecko przed nami ukrywasz…- ni stąd ni
zowąd z twoich rozważań wyrywa cię głos ojca, który o niczym nie ma pojęcia. Co
prawda doktor jest jego przyjacielem, ale obiecał pełną dyskrecję i jak na
razie słowa dotrzymuje.
-Nie wiem o czym mówisz tato. Co niby miałabym przed
wami ukrywać?- udajesz głupią, bo nie masz teraz innej opcji do wyboru.
-Zrobiłaś awanturę o to, że to Marian ma cię zbadać,
a przecież każdy tutejszy lekarz jest doskonałym specjalistą. Widziałem też
wydruk USG i nawet na moje oko widać, że dziecko jest większe jak na tydzień
ciąży, w którym jesteś. Możesz mi to wytłumaczyć?- zapomniałaś także, że twój ojciec ma wspaniałą intuicję i jestem niesamowitym erudytom w dziedzinie medycy. Niby
z wykształcenia onkolog, ale w innych specjalizacjach sprawnie się odnajduje.
Mogłabyś próbować dalej go okłamywać, ale nie masz w sobie na tyle siły, by
spojrzeć mu prosto w oczy i nazwać teorię ojca kompletną głupotą.
-Chcę być z Michałem i nie mogłam mu powiedzieć, że
jestem w ciąży z innym. Tato to nie jest takie proste- dla ciebie to nie jest
proste. Chcesz przez życie przejść z uśmiechem na ustach, pławiąc się w
luksusie i do tego nic robić jeszcze. Nie chcesz martwić się o każdą wydaną
złotówkę.
-Nie tak cię wychowaliśmy z matką. Powtarzaliśmy ci
za każdym razem, że na kłamstwie nie można zbudować niczego trwałego. Myślisz,
że to nigdy się nie wyda?- pewnie, że o tym myślisz, ale czy ta gra nie jest
warta świeczki?
-Nie mów nic Michałowi ! Nikt nie może się o tym
dowiedzieć…
-Teraz dopiero widzę, jak wielką krzywdę zrobiliśmy
ci z matką, pozwalając na wszystko.
Miałaś zawsze to, czego chciałaś i teraz też ci się wydaję, że świat kręci się
wokół ciebie. Michał nie zasługuje na to, by być tak oszukanym. Po latach
dowiedział się, że ma dziecko. Nawet głupi by się domyślił, że Blanka nadal coś
dla niego znaczy. Judyta wycofaj się z tego, bo ten związek nie ma
przyszłości.-szerzej otwierasz oczy. Zawsze ci się wydawało, że dla rodziców
tylko Kubiak jest idealnym materiałem na męża, ojca i zięcia, a teraz od ojca
słyszysz takie słowa.
-Nie za późno na takie rozmowy? Za cztery dni
bierzemy ślub.
-Na mądre decyzje nigdy nie jest za późno. Wiesz
dlaczego uważam, że Michał nie jest mężczyzną dla ciebie?- robisz taką minę,
którą ponaglasz go do tego, by podzielił się rewelacjami na temat twojego
związku.
-Podczas naszej rozmowy ani razu nie powiedziałaś,
że go kochasz i, że dlatego go oszukałaś, bo nie chcesz go stracić. To nie jest
miłość moja droga…- jak to, to nie jest miłość?! Byłaś nim zauroczona,
ekscytowałaś się jego widokiem, ale czy to jest to?
~*~
Nie wiele myśląc, pojechałem do Bartmanów, gdzie
spotkałem całą ferajnę. Zapanowała wszechobecna radość. Ja miałem ich
wszystkich pod ręką i mogłem powiedzieć o Michalinie, a oni sami mówili, że chcą
mi coś powiedzieć.
-To ty pierwszy Misiek…- powiedziała Ola, przynosząc
mi szklankę na sok. Nalała mi pomarańczowej cieczy, którą wypiłem jednym haustem.
-Michalina jest moją córką, Blanka się przyznała.-
wypuszczam powietrze z ust, ale na twarzach przyjaciół nie dostrzegam większego
zdziwienia. Wręcz przeciwnie… Mogę powiedzieć, że są uśmiechnięci i mega
opanowani.
-No nareszcie skończyły się te tajemnice.- skwitował
Piotrek, a ja spojrzałem na nich wszystkich jak na kosmitów.
-Co znaczy nareszcie?! Wy wiedzieliście o
wszystkim?!- jak jeden mąż pospuszczali głowy, dając mi jasno do zrozumienia,
że tylko ja w towarzystwie nie miałem pojęcia jaka jest prawda.
-Wy jesteście moimi przyjaciółmi?! Tak zachowują się
przyjaciele?!
~*~
Wiem, nawalam.
8 z dedykacją dla pani magister Melody ;*
Pozdrawiam i do napisania ;***