Budzę się kilka minut po 8. Judyta obejmuje mnie w pasie, czym
uniemożliwia jakikolwiek ruch. Nie chcę jej budzić, więc czekam aż ona pierwsze
podniesie się z łóżka. Wpatruję się w jej twarz i zastanawiam jak będzie
wyglądało nasze wspólne życie po ślubie. Będę grał, zarabiał na dom, a Judyta
zajmie się domem i dzieckiem. Nie liczę na to, że będę miał ciepłe obiadki czy
wyprasowane koszulki treningowe. Judyta nie z tych, które lubią takie zajęcia.
We Włoszech dwa razy w tygodniu przychodziła specjalnie zatrudniona do tych
czynności kobieta. Matysiak lubi wydawać pieniądze na to, co mogłaby zrobić
sama.
-Kochanie…- mruczy
pod nosem i przekręca się na drugi bok. Mogę opuścić łóżko. Zakładam szlafrok i
udaję się do łazienki. Na korytarzu mijam uśmiechniętą teściową, w kuchni
siedzi teść. Jednym słowem wszyscy razem tworzymy „szczęśliwą rodzinkę”.
Wchodzę do łazienki, zatrzaskuję drzwi i wreszcie czuję się sobą. Tu nie muszę
udawać szczęśliwego Michała. Rzucam szlafrok i wchodzę do kabiny. Zimne krople
czuję na twarzy, karku i plecach. Prysznic nie trwa wiecznie. Wycieram ciało
puszystym ręcznikiem i zabieram się za golenie. Mam tu wszystkie swoje
przybory, osobną półkę w łazience i miejsce przy stole. Mimo to czuję się tu
obco. Całe szczęście, że w Żorach zaczniemy od zera. Na ogoloną twarz wrzucam
uśmiech z serii tych, które narzeczona chce oglądać. Wychodzę za łazienki i
słyszę zaproszenie na śniadanie. Siadam na swoim miejscu przed talerzem kanapek
z tym co lubię. Wiedzą o mnie wszystko, a mimo to jest mi tu źle.
-Muszę wychodzić.
Dziś czeka mnie ważne konsylium.-ojciec Judyty jest lekarzem. Podziwiam go,
mimo że tak strasznie cała rodzina Matysiaków działa mi na nerwy.
-Znów ta
dziewczynka?- na pytanie żony twierdząco kiwa głową. Dla przyzwoitości także
zabiorę głos.
-Ciężki przypadek
tak?- karcę się w myślach za tak idiotyczne pytanie. Matysiak senior na swoim
oddziale ma same beznadziejne przypadki. Jest ordynatorem na onkologii
dziecięcej.
-Beznadziejny.
Potrzebny jest przeszczep, a dawców brak. Matka ma za sobą długotrwałe leczenie
serca i nie można jej narażać.- mimowolnie się prostuję. Moja Blanka miała
problemy z sercem.
-A ojciec?-
kolejne pytanie pani Alicji.
-Nie uczestniczy w
jej życiu. Chciałbym tak strasznie jej pomóc, bo to złota dziewczynka. Apropo
dzieci. Michał pamiętaj, że dziś jesteście umówieni na kontrolne USG.- kiwam
głową. Ta wizyta jako tako trzyma mnie w ryzach.
-Witam rodzinkę i
mojego przyszłego męża.- Judyta całuje mnie czule, tak jakby manifestując naszą
miłość. Nie lubię tego, dlatego odrywam się od niej i mówię najmilej jak tylko
potrafię.
-Witaj.- nie stać
mnie na nic innego. Widzę jakie porcje układa na swoim talerzu i szczerze
uśmiecham się pod nosem. Maleństwo ma apetyt po mnie. Podnoszę się od stołu i
podążam do sypialni. Wyciągam ze spodni komórkę. Jeżdżę palcem po ekranie i do
głowy nie przychodzi mi nic innego, jak tylko rozmowa ze Zbyszkiem. Po kilku
sygnałach odbiera zaspany i jakiś podenerwowany. Nie zaprzątam mu zatem głowy
swoimi problemami. Wymyślam na poczekaniu pretekst próby kontaktu. Rozmawiamy
chwilę. Znów ze wszystkim jestem sam. Szukam w kontaktach innego powiernika.
Bartuś? Nie. On gotów przyjechać i zlinczować Judytę za to, że jej osoba jest
powodem kiepskiego stanu mojej psychiki. Może Cichy? Naciskam zieloną
słuchawkę. Po głosie poznaję, że z jego nastrojem wszystko w porządku. Zalewam
go swoimi żalami. Jestem bliski płaczu, a po drugiej stronie słyszę kilka
cennych, ale niestety niewykonalnych rad. Na koniec Piotrek zapewnia, że mogę
na niego liczyć. Dziękuję mu serdecznie i rozłączam się. Przynajmniej jest mi
lżej.
-Kochanie pośpiesz
się, za chwilę wychodzimy!- nie protestuję. Może na powietrzu poczuję się
lepiej.
~*~
Jesteś w szpitalu
kolejną noc. Zastanawiasz się jak to możliwe, że masz jeszcze siłę, by trzymać
się na nogach. Spoglądasz na twarz córki i odnajdujesz źródło swojej siły. To
maleńka szatynka, która kurczowo trzyma się twojej dłoni. Ma trzy latka i widmo
tego, że nie dożyje kolejnej wiosny. Już nie płaczesz, bo nie masz łez. Starasz
się być silna, choć od środka powoli rozpadasz się na kawałki. Chciałabyś być
na jej miejscu i przejąć na siebie białaczkę. Niestety nie możesz tego zrobić.
Możesz się tylko modlić, by znalazł się dawca. Obwiniasz się za to, że nie stać
cię na wyleczenie własnego dziecka. Odsuwasz się na bok, kiedy w sali pojawia
się sztab medyczny. Kiedyś chciałaś być jedną z nich. Dziś marzysz tylko o
wyleczeniu córki. Słuchasz kolejny raz tych samych, utartych w przypadku niej
schematów.
-Tylko przeszczep
może ją uratować. Pani Blanko, może potrafi pani skontaktować się z ojcem
Michalinki?- spuszczasz wzrok. Jest ci wstyd, że Michalina nie zna swojego
ojca, a on nie ma o niej pojęcia.
-To jedyna
szansa.- twoje samopoczucie sięga dna. Patrzysz na córeczkę i wiesz, że zrobisz
to. Zrobisz wszystko, by była zdrowa.
-Spróbuję.-
widzisz poświatę uśmiechu na twarzy ordynatora. Kiedy wychodzą, siadasz z
powrotem na swoim miejscu i chwytasz dłoń Michaliny. Dostrzegasz, że powoli
zasypia. Jest zmęczona. Całujesz jej czoło i wychodzisz na korytarz. Sięgasz po
telefon i dzwonisz. Nie do Michała, do Zbyszka.
-Spotkam się z
nim.- rzucasz krótko i zwięźle. Oni wszyscy wiedzą jaka jest prawda. Mówią ci,
że Michał też powinien wiedzieć. Decydujesz się na ten krok tylko i wyłącznie
ze względu na dziecko. Zbyszek jest zadowolony. Obiecuje przyprowadzić Michała
do szpitala. Zastanawiasz się jak poprosisz go o pomoc, jak powiesz mu o
Michalinie. Może Zbyszek to zrobi? Nie, bo on i tak wystarczająco ci już pomógł.
-Pani Blanko
zabieramy małą na badania.- kiwasz głową i wychodzisz. Potrzebujesz prysznicu,
snu lub mocnej kawy. Przemierzasz szpitalne korytarze, by znaleźć się w
bufecie. Musisz przemierzyć oddział ginekologiczno-położniczy. Słyszysz płacz
płynący z dziesiątek małych gardziołków i wrzask rodzącej kobiety. Przypominasz
sobie swój poród. Chociaż nie, ty miałaś cesarskie cięcie. Chwytasz za klamkę
głównych drzwi i czujesz, że ktoś próbuje otworzyć je z drugiej strony.
Ustępujesz i czekasz aż otworzy je ktoś inny, a ty przy okazji przemkniesz na
drugą stronę. Podnosisz głowę i nie wierzysz. Chcesz się uszczypnąć, ale nie
wierzysz, że to przewidzenie. On jest blisko. Czujesz jego zapach. Widzisz go,
ale i zakłopotanie szatynki trzymającej go za rękę. Wydaje ci się, że czas
stanął w miejscu.
-Misiek
chodź.-przypominasz sobie jak to ty tak do niego mówiłaś. Odprowadzasz ich
wzrokiem, by po chwili pospiesznie stamtąd pójść. Opierasz się o ścianę i
zjeżdżasz w dół. Sięgasz po telefon i znów dzwonisz do Zbyszka.
-Michał będzie
miał dziecko?- nie słyszysz odpowiedzi. Nalegasz i w końcu ją słyszysz.
-Tak Blanka. Za
dwa tygodnie bierze ślub, ale…- reszty nie słuchasz. Wiesz, że twoja córeczka będzie musiała
poczekać na innego dawcę, bo Michał należy do kogoś innego. Zalewasz się łzami
choć wiesz, że to nie pomoże. Michalinka jest silna i wierzysz, że wytrzyma.
Musisz wierzyć…
~*~
Czekam aż ktoś
pomoże zrozumieć mi to, co miało miejsce kilka chwil wcześniej. Przed oczami
stoi obraz Blanki, choć tyle czasu walczyłem sam ze sobą, by ten obraz wymazać
z pamięci. Wstaję, kiedy lekarz pojawia się na korytarzu i wchodzę do gabinetu.
Judyta jest już przygotowana do USG, więc i ja siadam obok niej. Lekarz jeździ
głowicą po jej brzuchu, co i raz wskazując palcem na ekran monitora.
-Chcą poznać
państwo płeć dziecka? Myślę, że jestem to już w stanie zdiagnozować.- widzę jak
Judyta ochoczo kiwa głową. Podzielam jej entuzjazm, mimo że w tym momencie nic
nie jest w stanie skupić mojej uwagi.
-Zdrową i silną
dziewczynkę powitacie państwo na świecie za cztery miesiące.- córeczka? Moje
marzenie spełniło się. Zawsze chciałem mieć córkę. Z Blanką ustaliliśmy nawet
imiona. Jakie propozycje szykuje dla mnie Matysiak? Nie mam pojęcia. Pomagać
Judycie wytrzeć lepki żel z jej brzucha, by po chwili zostać wyproszonym z
gabinetu. Nie rozumiem tego, przecież jestem ojcem i w niedalekiej przyszłości
mężem. Posłusznie jednak wychodzę i siadam na krzesełku. W oczekiwaniu na
narzeczoną dzwonię do Zbyszka.
-Wiesz co się
dzieję z Blanką?- nie silę się na zbędne powitania, bo jesteśmy na takim
etapie, że jest to niepotrzebne. W odpowiedzi na swoje pytanie słyszę kilka wymijających
zdań.
-Zbyszek wiesz czy
nie?- stawiam sprawę jasno i stanowczość opłaca się. Bartman mówi, że mogę
szukać Blanki na oddziale onkologii… dziecięcej. Bez pożegnania rozłączam się i
chowam twarz w dłonie. Judyta siada obok mnie i wtula w moje ramię.
-Chciałeś mieć
córeczkę i masz. Już nawet wiem jak damy jej na imię.- ja teraz zastanawiam się
co dzieje się z dzieckiem brunetki. Czy też ma córeczkę o której marzyła?
-Misiek słuchasz
mnie?- kiwasz głową. Mówiła coś o swoim pomyśle na imię.
-Jakie to imię?
-Odetta, Odetta
Kubiak.- krzywię się. Moja pierwsza córka miała mieć na imię Michalina Blanka…
~*~
Także tego...tak
to się przedstawia na chwilę obecną, że z innymi opowiadaniami jestem w lesie,
bo kolejny raz los dał mi pstryczka w nos i bestialski sposób wszystkie moje
zapasy rozdziałów zniknęły z komputera. Może nie wszyscy wiedzą, ale już po raz
trzeci w niewielkim odstępie czasu. Nie poddam się, ale musicie trochę uzbroić
się w cierpliwość i wziąć poprawkę na to, że w moim przypadku odtworzone
rozdziały są do d...kitu chciałam powiedzieć. Jeśli chodzi o cień nadziei to
mam szczęście, że wszystko mam w zeszycie oprócz czasu na przepisywanie.
Nauczycielom w szkole po feriach poprzestawiała się w dupach i myślą, że jak
oni naładowali swoje baterie, to inni też mają podobnie. Co oni nie wiedzą, że
jest sezon plusligi i człowiek o mały włos nie schodzi na zawał przed
telewizorem czy zwykłą relacją "punkt po punkcie"? W ten oto sposób
chce nawiązać do wczorajszego meczu rozstrzygającego awans do półfinału i z
tego oto miejsca gratuluję Resovii i ich kibicom. Ja ze swojej Skry i tak
jestem już dumna(może nie z wszystkich zachowań, ale zawsze), a Sovii życzę
dalszych sukcesów. Dla mnie na chwilę obecną półfinałowe zmagania są tylko i
wyłącznie okazją do obserwacji czystej gry, bez większej dawki emocji. Komu
będę kibicować? Mam swojego cichego faworyta i napiszę Wam po ostatnim gwizdku
sezonu 2012/2013.
Nie wiem skąd u
mnie ten monolog, ale ostatnio u mnie w domu nie ma nikt głowy do sportu, więc
Wy musicie czytać moje spostrzeżenia. Jeśli chodzi o bloga, to notki będą się
pojawiać regularnie co dwa tygodnie we wtorek. Pytanie do Was następujące czy
mam docierać z powiadomieniami czy dacie radę dotrzeć " na własną
rękę"?
2. z dedykacją dla Caroline.
Za co ? Za to, że po raz pierwszy od bardzo dawna miałam okazję czytać coś, od
czego nie mogłam się oderwać. Jeśli Ty jesteś uzależniona od moich opowiadań,
to nie wiem jak mam nazwać to, co ja czuję czytając anielską perwersję :)))
Pozdrawiam i do
napisania za dwa tygodnie :***
kurde.... niech oni pomogą Michalinie bo szkoda mi tego dziecka... szczególnie dlatego że ma białaczkę, muszą jej pomóc i Misiek musi się o niej dowiedzieć.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
http://listy-do-mw.blogspot.com/
Nie bądź głupia, perwersja to taka denna analogia, które powstaje przez to, że zdarza mi się być niewyżytą (ta, ZDARZA). Mimo wszystko dziękuję za dedykację, ale i tak na nią nie zasłużyłam. Za swoją regularność w dodawaniu raczej powinnam dostać karnego. :* Tak nawiasem mówiąc, współczuję. Współczuję, bo wiem, co czujesz. Ja się czułam identycznie po Pucharze Polski, mimo iż był to jednorazowy wybryk. Niemniej jednak cieszę się, że należysz do tego wąskiego grona kibiców Skry, którzy jeszcze mają godność i są prawdziwymi kibicami. Mi już po prostu słabo się robi, jak czytam te komentarze oczerniające Resovię. Ludzie, to jest sport, tu wszystko się może zdarzyć. Jeden musi wygrać, aby drugi mógł odpaść, i tyle. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, Bełchatów musi szykować się na następny sezon, bo póki co nie podoba mi się ta drużyna, w sensie sportowym. Wlazły na przyjęciu? Paranoja jakaś.
OdpowiedzUsuńDobra, bo rozpisuję się zupełnie nie na temat. Michu, którego zachowanie pozaboiskowe ostatnio bardzo mnie irytuje, w co ty się pakujesz? Mam takie wrażenie, że chce zostać pantoflarzem z własnej woli. Jaki prawdziwy facet godzi się na takie katorgi tylko ze względu na dziecko? Jaki facet chce spędzić resztę życia z kobietą, na której praktycznie mu nie zależy? Przecież to chore. Misiek, uciekaj z tej platoniczności, i to migiem, zanim wpakujesz się w największy błąd swojego życia!
Jezu, aż mnie chwyciła ze serce scena w szpitalu z udziałem Blanki i Michasi. takie maleńkie dziecko, a już skazane na takie cierpienia. Czasami mam pretensje do tego świata. Dlaczego ludzie, którzy niczym nie zawinili, obrywają najbardziej? Chyba nigdy nie rozwikłam tej teorii. Niemniej jednak potrafię sobie wyobrazić, co czuje Blanka. Patrzeć na cierpienie swojego dziecka to jak patrzeć na jego śmierć. Masakra dla oczu i serca. Liczę na to, że ktoś pomoże dziewczynce. Może nawet Kubiak? W końcu to chyba jego córka, o której migiem musi się dowiedzieć.
Pozdrawiam :*
Nie wiem co mi się stało, ale kompletnie nie mam na nic ochoty ani totalnie weny na pisanie nawet moich dennych komentarzy. Wybacz wiec mi to co napiszę poniżej. Nie spodziewałam się że córka Michała i Blanki będzie chora, ba że całkiem możliwe iż jedyna osoba jaka może uratować jej życie będzie Michał. Ogólnie to Kubiak wpakował się w niezłą kabałę, ja bym na jego miejscu zwariowała, nie dałabym rady tak udawać, a nie z takich, no ale jak on jest inny... Judyta jest koszmarna, co on w niej w ogóle widział. Co do Blanki myślę że nie powinna się unosić tak honorem, zdecydowała się na to że powie Michałowi, a potem jak zobaczyła go z inna to zmienia zdanie. Michał ma prawo wiedzieć. Zbyszek powinien przestać trzymać język za zębami, bo to do niego nie podobne dlatego ucieszyło mnie to że powiedział Michałowi na końcu gdzie może znaleźć swoją byłą dziewczynę
OdpowiedzUsuńZ całą pewnością jedyną osobą która może uratować małą Michalinę jest tylko Michał. Blanka jednak będzie zbyt dumna, żeby go prosić o pomoc. Przecież mężczyzna jej życia za kilka tygodni zostanie ojcem. I serio? Odetta? Matko lubię to imię, bo jest z mojej ulubionej bajki z dzieciństwa, ale nigdy bym nie dała tak na imię swojej córeczce. No litości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
Lady Spark
Mnie możesz poinformować, bo znając mnie zapomnę, a tego nie chcę, bo już się wciągnęłam :D Kurczę...Michał nie może wziąć ślubu z Judytą! Nie kocha jej, a nie może brać ślubu tylko z powodu dziecka...Ale chociaż tyle, że już zdążył pokochać tą maleńką kruszynkę. Wspomnienia to nieodłączna część życia każdej/każdego z nas i myślę, że nawet jakby Misiek się bardzo starał to nigdy nie zapomni o Blance, zwłaszcza teraz, kiedy znów się pojawiła...I jakie to dziwne...Nawet nie wie, że jego pierwsza córka ma na imię tak jak tego pragnął i nie ma pojęcia o tym, że walczy o życie...Liczę na to, że wkrótce jakoś się dowie i uratuje Michalinkę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Olcia.
Michał zdecydowanie nie jest szczęśliwy w tej rodzince. Wszystko jest takie sztuczne, udawane i na pokaz. Niech mieszkają w bańce mydlanej, żeby ich mogli ludzie podziwiać ;/ no do porzygu...
OdpowiedzUsuńGdyby on tylko wiedział, że ma córkę, że ma Michalinkę naprawdę. Bez wahania pomógłby Blance w każdy z możliwych sposobów.
Ona kocha go tak bardzo, że nie chce mu niszczyć życia, ale przecież on go wcale nie ma. Kubiak oddając szpik, pokazałby swoje uczucie i wreszcie poczułby, że dla kogoś żyje, że jego cząstka uratowała inne życie. Życie które swoją drogą on stworzył :)
Rób co chcesz, oni muszę się spotkać znów, a Misiek musi się dowiedzieć.
Nawet nie wiesz, jak bardzo irytuje mnie Judyta -.-
Pozdrawiam
Michał musi koniecznie dowiedzieć się o Michalinie! Musi jej pomóc! Dziewczynka nie może cierpieć przez błędy rodziców, a w tym przypadku nie chodzi o cierpienie, a o życie! Blanka nie może myśleć tylko o sobie, a chyba przez ten cały czas właśnie to robi...
OdpowiedzUsuńO nie, nie, nie! Blanka nie może tak po prostu zrezygnować! Przecież tu chodzi o zdrowie jej córki! Jej i Michała! Michalina powinna być dla niej w tym momencie najważniejsza, a mała nie może dłużej czekać tylko dlatego, ze Blanka jest honorowa. Jestem przekona, że jak tylko Michał dowiedziałaby się o córce stanąłby na uszach, żeby jej pomóc. I być może przestałby się bawić w ten swój pseudozwiązek! Z niecierpliwością czekam na kolejne części. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńZ tych wszystkich tajemnic nie wyjdzie nic dobrego! Michał powinien wiedzieć, że ma dziecko jak tylko Blanka dowiedziasła się, że jest w ciąży to o pierwsze. Po drugie jeśli już to ukryła, to powinna kontaktować się z Micałem jak tylko mała zachorowała. Sama w tej chwili ryzykuje życiem dziecka, bo przecież Michał lub jego rodzina mogą być dawcami!!! Kubiak będzie miał potem uzasadnione pretensje do wszystkich, a najbardziej do Zbyszkai Blanki!
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz. Bardzo wciągnęło mnie Twoje opowiadanie. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Zapraszam także do siebie na epilog: http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/ oraz piąty rozdział: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :D
Odetta? Ta dziewczynka zostanie skrzywdzona na całe życie. Jak można tak dziecku dac na imię? Mi się Odetta będzie zawsze kojarzyć z ''Księżniczką łabędzi''
OdpowiedzUsuńMichał powinien wiedzieć, że ma dziecko. Jestem pewna, że gdyby się o tym dowiedział, że ma córeczkę, która jest ciężko chora i jak najszybciej potrzebuje dawcy, to nawet by się nad tym nie zastanawiał tylko pomógł Blance i Michalice. Blanka nie powinna się poddawać, bo przecież nadzieja umiera ostatnia. Ja wiem, że sytuacja jest nie za ciekawa, ale ona musi wierzyć, bo wiara góry przenosi.
Ale najważniejsze jest to, aby Michał się dowiedział, że jego dziecko jest ciężko chore i potrzebuje pomocy.
W ostatnim czasie szperałam po blogach i tak oto wpadłam na Twoje opowiadanie, które bardzo mi się podoba. Żal mi Michała, którego rodzice nie są dla niego wyrozumiali i każą dzielić życie z osoba, której nie kocha. Mam nadzieję, że Michał spotka się z Blanką w szpitalu, a mała Michalinka wyzdrowieje. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńPS.
Opowiadanie dodaję do swoich linków!
Pozdrawiam :)