Wolne dni spędzasz we Wrocławiu i zastanawiasz się,
jak pomóc przyjacielowi. Zresztą, nie ty jeden. O tym samym myśli pewnie
Zbyszek w Warszawie i Piotrek w Żyrardowie.
-Bartek, pozwól na chwilę.- twoja dziewczyna prosi
cię do sypialni. Zastajesz ją w dziwnych okolicznościach. Siedzi na skraju
łóżka i trzyma coś w dłoniach. Siadasz obok i czekasz na rozwój wydarzeń.
-Anulka co jest?- wiesz, że lubi gdy tak do niej
mówisz.
-Jestem w ciąży Bartek.- powoli przetrawiasz każde
jej słowo. „Jestem w ciąży Bartek” brzmi o wiele lepiej niż „Bartek Kurek
gwiazdą polskiej siatkówki”. W tym momencie przestajesz się liczyć ty i
siatkówka. Liczy się tylko ona.
-Ania naprawdę?- kiedy kiwa głową, wstajesz z łóżka
i bierzesz ją w ramiona. Jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, bo
kobieta którą kochasz ponad życie, spodziewa się dziecka.
-Będę ojcem!- słyszę cię pewnie pół bloku, ale nie
zważasz na to.
-Ja to jestem zawodnik. Zdobyłem mistrzostwo Polski,
dostałem powołanie do reprezentacji, ale najważniejsze zrobiłem kilka tygodni
wcześniej, spłodziłem syna.- dumnie wypinasz pierś.
-Bartuś skąd masz pewność, że to syn?- tulisz ją do
siebie z uśmiechem na ustach.
-Kochanie… My Kurkowie zawsze zaczynamy od syna. A
poza tym miałbym być gorszy od Zibiego?- zdajesz sobie sprawę, że w waszej
paczce panuje jakieś „baby boom”.
-A to Kubi jest gorszy bo będzie miał córkę?-
Michał… Jedyny szczęśliwy-nieszczęśliwy w waszym gronie. Ty, Zibi czy Piotrek,
który być może także ulegnie panującym tendencjom wśród was, jesteście z
kobietami swojego życia, a on jest z kobietą, która miała być przerywnikiem w
jego życiu.
-Kubi to będzie miał już drugą córkę. Patrząc na
Michasię dochodzę do wniosku, że sztukę płodzenia córek opanował do perfekcji.-
też wiesz, że Michalina jest córką Kubiaka. Na prośbę Blanki nauczyłeś się
kłamać. Tyle razy miałeś ochotę powiedzieć przyjacielowi prawdę, ale smutny
wzrok Oktawiak brał nad tobą górę.
-Trzeba namówić Blankę, by wyznała prawdę
Michałowi.- to tylko tak prosto brzmi. Tylko brzmi.
~*~
Stoję samochodem pod gmachem szpitala już dobrą
godzinę i wpatruję się w budynek, w którym być może jest i ona. Próbowałem się
czegoś dowiedzieć od przyszłego teścia, ale ten zasłaniał się tajemnicą
lekarską. Zostało mi działanie na własną rękę. Wyszedłem z samochodu i stanąłem
przed głównym wejściem. OK., spotkam ją, ale co jej powiem? Że minęły trzy
lata, a ja wciąż o niej myślę? Jaki to ma w ogóle sens w naszej sytuacji. Za niecałe
dwa tygodnie biorę ślub, a Blanka ma dziecko i zapewne męża. Może to spotkanie
pozwoli uwolnić mi się od przeszłości i wspomnieć? Zobaczę mężczyzną u jej boku
i pojmę, że jest szczęśliwa beze mnie? Może wtedy łatwiej przyjdzie mi żyć u
boku Judyty. Biorę pokaźny oddech i wchodzę do szpitala. Trafiam bez problemu
na właściwy oddział. Robię kilka kroków i z łatwością stwierdzam, że to piętro
powinno zostać nazwane „piętrem nieszczęścia”. Przez szyby widzę cierpienie.
Jedno, wielkie cierpienie wymalowane na dziesiątkach dziecięcych twarzy. Teraz
wiem o czym często mówi Matysiak w domu. Właśnie pojawił się na korytarzu.
-Michał?- jest zdziwiony, ja nie mniej. Co mu powiem? Jak wytłumaczę swoją
obecność?
-Szukałem pana.- wiem, że mi nie wierzy. Wskazuje na
krzesła, na których oboje siadamy.
-Powiedz kogo szukasz, to może w jakiś sposób ci
pomogę. Na tyle, na ile będę potrafił i na tyle, na ile pozwoli mi lekarska
etyka.- zapewne skorzystałbym z sytuacji gdyby nie fakt, że to ojciec Judyty.
-Judka się o niczym nie dowie, obiecuję.- nigdy nie
dał powodów do tego, bym mu nie ufał, więc może zaryzykuję?
-Czy tu leży dziecko Blanki Oktawiak?- widzę jak
szeroko otwiera oczy, a ja w tym momencie przypominam sobie naszą rozmowę przy
śniadaniu. Beznadziejny przypadek, małe szanse na wyleczenie bez
natychmiastowego przeszczepu szpiku kostnego, matka z problemami serca i ojciec
nieuczestniczący w życia dziecka… To znaczy, że brunetka jest z tym wszystkim
sama?!
-Znasz ją?- bardzo dobrze.
-Tak, to moja… znajoma.- wolę uniknąć zbędnych
tłumaczyć i opowiadania o niezbyt szczęśliwej dla nas przeszłości.
-Michalinka leży na sali numer 32. Michał jeśli
znasz Blankę to przekonaj ją, by spróbowała się skontaktować z ojcem małej.-
serce przyspieszyło kroku. Michalinka? Nie rozumiem czemu dała tak na imię
swojej córce. Z sentymentu do mnie? Już nic nie rozumiem, ale idę we wskazane
miejsce. Ciężko mi patrzeć na te wszystkie chore dzieci, ale apogeum wzruszenia
osiągam w momencie, gdy przez szybę dostrzegam pacjentkę spod sali 32. Patrzę
przez szybę na małą istotkę, podłączoną do aparatury i walczącą o życie. U boku
łóżka siedzi ona. Głaszcze małą po główce, a drugą ręką ociera łzy. Czuję, że
moje nogi zapuścił korzenie. Nie jestem w stanie zrobić żadnego kroku. Opieram
się o szybę i patrzę na ogrom jej cierpienia. Ich cierpienia. Chwytam klamkę,
ale nie mam w sobie tyle odwagi, by tam wejść. W zasmuconej twarzy Blanki nie
dostrzegam kobiety, którą kochałem. Kocham nadal, ale już zupełnie kogoś
innego. Kocham brunetkę, która straciła radość życia i swój czarujący uśmiech.
Naciskam w końcu tą cholerną klamkę. Ona odwraca twarz, jest przerażona.
-Blanka…
-Michał...- słowa grzęzną mi w gardle, kiedy jej
łamiący głos dochodzi moich uszu. Podchodzę bliżej, spoglądam na bladą twarz
dziewczynki. Widzę grymas i niepokój, choć śpi otulona ramionami Morfeusza.
-Mogę?- chcę podejść jeszcze bliżej. Blanka nie
protestuje. Jestem tak blisko, na wyciągnięcie ręki mam jej buźkę. Nie wiem
dlaczego jej ojciec nie może jej pomóc, ale ja jestem gotów to zrobić. Nie
znając konsekwencji jakie niesie za sobą pobranie szpiku kostnego chcę pomóc.
Nie zwracam uwagi na przeszłość, bo to nie ma znaczenia w obliczu toczącej się
walki o życie Michaliny.
-Myślisz, że ja mógłbym być dawcą dla niej?-
dotykamy jej czółka w tym samym momencie. Czuję chłód ciała małej, ale i ciepło
dłoni Blanki. Zabiera ją natychmiastowo.
-Nie możesz tego zrobić. Masz rodzinę i nie możesz
się narażać.- pobranie szpiku kostnego jest aż tak inwazyjne? Nie wiem, nie
znam się na tym.
-Jeśli jest cień szansy na to, żebym mógł zostać
dawcą szpiku to zrobię to. Chyba nie chcesz jej zabrać szansy na życie?-
tak jak zabrałaś nam szansę na miłość,
szczęście.
-Mamusiu…- spoglądamy na łóżko. Blada twarzyczka
Michasi nabiera wesołego wyrazu. Czuję na sobie jej wzrok i jestem zdziwiony,
że się nie boi. Nie zna mnie przecież…
-Pani Blanko, mogę panią prosić?- Matysiak wchodzi
do sali, a Blanka nie wie co zrobić.
-Idź, ja z nią zostanę.- waha się, ale przystaje na
to. Będąc na korytarzu spogląda w naszą stronę.
-Jak się nazywasz?- jej cieniutki głosik chwyta mnie
za serce. Siadam na taborecie obok łóżka i chowam jej rączkę w swojej dłoni.
-Michał Kubiak.-
z ledwością wypowiada każde słowo i widać, że trudność sprawia jej każdy
oddech.
-Słyszałam o panu. Chyba Cichy Wujek o panu mówił.-
uśmiecham się do małej. Musi być dobrze zorientowana w sprawach polskiej
siatkówki mimo trzech latek. Widzę, że z ledwością powstrzymuje powieki przed
ponownym opadnięciem. Po chwili zasypia. Wyczekująco patrzę czy jej klatka
piersiowa unosi się do góry. Oddycham z ulgą, kiedy dostrzegam rytmiczny ruch
kołdry. Nakrywam ją szczelniej i głaskam po główce.
-Michał to prawda, że chcesz być dawcą?- w sali
pojawia się Matysiak, za nim wchodzi Blanka. To wszystko jest jeszcze bardziej
skomplikowane niż mi się wydaje. Mam przed sobą byłą dziewczynę, przyszłego
teścia, a za plecami niewinne dziecko, którego chce pomóc.
-Jeśli tylko byłaby taka możliwość to chciałbym
pomóc.- mówię pewnie.
-Pozwól na chwilę.- Blanka zajmuje miejsce obok
łóżka Michaliny, a ja z Matysiakiem wychodzę na korytarz.
-Nie uważasz, że to szaleństwo z twojej strony?
Jesteś sportowcem i każda ingerencja w twój organizm może mieć nieprzewidziane
skutki. Nie jesteś rodziną, choć rozumiem, że chcesz pomóc znajomej.- zaciskam
nerwowo pięści. Jacy oni wszyscy są powierzchowni i egocentryczni. Czym jest
moja siatkarska kariera w porównaniu z niewinnym życiem Michaliny?
-Pan nie uważa, że jej życie jest ważniejsze?- oboje
spoglądamy przez szybę w głąb sali. Blanka głaska małą po okrytej chustką
główce i trzyma za rękę. Nie wiem kto jest ojcem, ale nie pojmuję dlaczego go
teraz z nimi nie ma.
-Może powinieneś porozmawiać o tym z Judytą?-
uśmiecham się ironicznie i kiwam z dezaprobatą głową. To, że się żenię nie
oznacza, że nie mogę o sobie decydować. To moje życie, mój szpik i moja
decyzja.
~*~
Wściekasz się, bo Michał miał być w mieszkaniu już
dobre dwie godziny temu. Data ślubu zbliża się nieuchronnie, a on zachowuje się
tak, jakby nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Nie interesuję go
szczegóły związane z uroczystością, wszystko jest na twojej głowie, ale jesteś
w stronie poświęcić wiele, byleby tylko siatkarz stanął z tobą przy ołtarzu.
Codziennie odgrywasz szopkę, którą chcesz pokazać jak bardzo ci na nim zależy i
jak strasznie pragniesz waszego dziecka. Prawda jest taka, że chcesz się
ustawić do końca życia, a dziecko wcale nie jest Michała... Zostawiłaś go we
Włoszech, bo zupełnie nie mogłaś się tam odnaleźć. Brak znajomości języka robił
swoje, a Michał nie mógł być przy tobie cały czas. Zbuntowała się i wróciłaś do
Polski, gdzie oddałaś się szaleństwo imprez. Spotkałaś starego przyjaciela, z
którym bawiłaś się przez jedną noc. Cztery tygodnie później okresowe badania
wykazały, że jesteś w ciąży. Odegrałaś scenę płaczu przed Michałem, prosząc go,
by zaopiekował się tobą i dzieckiem. Dobrze wiedziałaś, że stanie na wysokości
zadania, bo taki właśnie taki jest. Sprawy ze ślubem potoczyły się lawinowo.
Rodzice byli zachwyceni, a Michał z miejsca pokochał dziecko, nie mając
świadomości, że to nie jego potomek. Początkowo czułaś się źle z tym kłamstwem,
ale każdy kolejny dzień sprawiał, że sama zaczynałaś wierzyć, że to jego
dziecko. W końcu przychodzi do Ciebie, ale rzuca tylko krótkie „hej” i po
chwili znika w łazience. Z łazienki słyszysz szum wody, co jest oznaką branego
przez niego prysznicu. Chcesz zrobić mu niespodziankę kulinarną i przyrządzasz
jego ulubione naleśniki z czekoladą. Jesteś gotowa, by podać kolacje, kiedy w
drzwiach pojawia się Michał z torbą podróżną i głosem bez emocji oznajmia:
-Idę do szpitala na dwa dni. Chcę oddać dla kogoś
szpik kostny.- wypuszczasz talerz z naleśnikami i zanosisz się płaczem, bo
nawet nie zapytał cię o zdanie. Przyszedł, powiedział co zamierza i wyszedł…
~*~
Wiem, że w normalnej sytuacji Michał od razu by się zorientował, że Michalina to jego córka,ale nie zapominacie, że czytacie banały spod mojej ręki, a ja lubię naginać rzeczywistość.
Z boku pojawia się zakładka "INFORMACJA". Kto zainteresowany, zostawia tam swoje gadu-gadu.
Trochę też źle się z tym czuję, że poniekąd naruszam prywatność między innymi Bartka i jego dziewczyny, ale ona w realu podobno ma na imię Natalia, choć ja byłam święcie przekonana, że Ania i do pewnego czasu właśnie pod tym imieniem funkcjonowała w mojej głowie, a już na pewno wtedy, gdy zaczynałam pisać cień. To tak dla zaspokojenia wyrzutów sumienia :)
Pozdrawiam i do napisania :***